MENU
Jesteś tutaj:

Karpiowy Euro Trip - cztery łowiska w 10 dni

Karpiowy Euro Trip - cztery łowiska w 10 dni

Dodano: 27.03.2023 12:00
wystaw ocenę:
12345
Karpiowy Euro Trip - cztery łowiska w 10 dni
Cztery europejskie łowiska w 10 dni, brzmi niewiarygodnie, ale się udało! Ta wyprawa to pomysł Adriana Modzelewskiego i Przemysława Grocha (Karpiolog), o której mogliście przeczytać w ostatnim zeszłorocznym numerze „Karp Max”. Teraz publikujemy go tutaj.

Cytując klasyka: stay hungry, stay foolish, postanowiliśmy wyruszyć w nieznane. Dwie różne osobowości, które zostały rzucone na głęboką wodę i postanowiły płynąć jednym karpiowym szlakiem… Ale od początku.

Fot. Kolor wody robi wrażenie


Co złego, to nie my!

Narodziny tego projektu nie były proste, ale wynikły z chęci tworzenia czegoś więcej. Czegoś, co postawi wysoko poprzeczkę i sprawi, że poczujemy to coś. Tym czymś był social Foxa, który odbył się na Jeziorze Miłoszewskim. To właśnie tam, na naszym stanowisku dział się chaos, grała głośno muzyka i wpadały piękne ryby. Cali my. Skoro jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i robimy to, co robimy, to może warto wyruszyć gdzieś dalej... i się zaczęło. A co gdybyśmy dali z siebie jeszcze więcej? Przekroczyli pewną granicę? Tylko gdzie są te granice? Ile pytań, tyle odpowiedzi. Przecież podobne projekty bywały już widoczne, ale za granicą. Czy Polacy robili podobne rzeczy? Tego nie możemy być pewni, ale wiedzieliśmy, że jeśli nie spróbujemy, nigdy się nie przekonamy! Wspólnie poruszyliśmy opcję takiego projektu z kilkoma osobami i po paru tygodniach nasza wizja zaczęła nabierać kolorów. Taki projekt wymaga zaangażowania nie tylko naszego, ale i całej masy osób z zewnątrz.


Euro Trip cz.1 - zobacz film

Fot. Łuskacz z Balatonu


Plany

Były stosunkowo proste i szybkie. Cztery europejskie łowiska w 10 dni! Przemek zajął się organizowaniem miejscówek, ja trasą i w ten oto sposób na początku 2022 roku byliśmy praktycznie gotowi. Chcieliśmy, aby każde miejsce było wyjątkowe pod względem wizualnym, jak i samego łowienia. Warto zaznaczyć, iż nie wszystko poszło po naszej myśli, a łowienie w niektórych miejscach okazało się bardzo kłopotliwe. Nie zawsze mogliśmy dostać się tam, gdzie chcieliśmy. Przykładowo, wymarzony Bled było daleko poza naszym zasięgiem, ponieważ rezerwację na ten zbiornik trzeba robić na początku roku. Pomimo tego, iż woda ta wydaje się mocno oklepana, my chcieliśmy ją zobaczyć i poczuć klimat bycia w tak pięknym miejscu. Dodatkowo bonusem miała być możliwość zarzucenia wędek.


Fot. Dalekie wywózki

Nawet nie myśleliśmy o złowieniu pięknej ryby. Pozostały ciężkie wybory oraz miejsca bardzo ryzykowne. Jest ryzyko, jest i zabawa. Najbardziej ryzykowny był termin „tarłowy”, który mógł nam zrobić szybkie Game Over, jednak zdolność kalkulacji i znajomości pomogły nam dokonać odpowiednich wyborów. W naszych założeniach najważniejsze było, aby spróbować łowić dosłownie każdą metodą. Z całej wyprawy będzie pełnometrażowy film, który już niebawem pojawi się na YouTube. Powracając do metod, chcieliśmy pokazać coś więcej. Zacząć od ekstremalnie dalekich wywózek, poprzez łowienie rzutowe na znacznych odległościach, a kończąc na łódce zanętowej, bez której szybkie nocki mogły nie przynieść zamierzonego efektu.

► Euro Trip cz. 2 - zobacz film

Fot. Jeden z pierwszych z węgierskiego "morza"


Balaton

To nasz pierwszy przystanek, który budził we mnie dreszcze od pierwszej chwili, kiedy to stanąłem nad jego brzegami blisko 2 lata temu. Były to zawody i to do tego takie, w których nie brałem udziału jako łowiący. Nawet sobie nie zdajecie sprawy, co wtedy przeżywałem. Być nad wodą, która jest widoczna z kosmosu i nie móc tam łowić. Dlatego tym razem powrót smakował inaczej. Możliwość zmierzenia się z tymi żywiołami była czymś niezwykłym. Dlatego wspólnie z Przemkiem postanowiliśmy zrobić to w najbardziej hardcorowym wydaniu, jakim tylko się dało. Nie będziemy łowili z brzegu. Będziemy łowić na kładce w sztorm. Tak, to właśnie my! Nie muszę chyba pisać, że już sam pomysł przeprawy był problematyczny. Spakowanie całego sprzętu, który w dużym busie sięgał po sufit, do tego wykarmienie balatońskich karpiszonów to coś naprawdę szalonego. Dodatkowa wielka łódka była nafaszerowana po brzegi i całość ryzykowanie kołysała się na wodzie. To była prawdziwa przygoda! Kiedy nasz opiekun zobaczył ponton, który miał nam służyć tylko do wywózki, postanowił się po prostu przeżegnać.

Fot. Nie było czasu ani sił, aby każdego kłaść na macie

Oczywiście trafiliśmy na istne tornado i mocny deszcz, który w żaden sposób nie ułatwiał nam zadania. Przy tak wielkiej wodzie, cała taktyka, którą obraliśmy, okazała się jednak bardzo skuteczna: ustawiliśmy dwa markery, które były nie tylko znacznikami odległości i miejscówek, ale także pilotami. Kluczowe było znalezienie uskoków na dnie, ponieważ Balaton, jak na swój rozmiar, jest stosunkowo płytkim zbiornikiem. Dokładne wysondowanie wody zajęło nam trochę czasu. Nie obyło się bez komplikacji. Kiedy ryby w końcu weszły, a stało się do dość szybko, zrozumieliśmy, z której strony idą i jak szybko wyjadają to, co im wrzuciliśmy. Kluczem do sukcesu okazała się prostota. Należy także pamiętać o bardzo ważnej rzeczy – przed każdym wypłynięciem na wodę trzeba sprawdzić na aplikacji, czy można na niej faktycznie się poruszać. Nie można łowić na plecionki oraz na ołowiane ciężarki. Nie stanowiło to jednak dla nas żadnego problemu. Przygoda na Balatonie szybko dobiegła końca, a my zdobyliśmy to, co chcieliśmy, ostatniego ranka. To było jak sen. Udało się! Większość brań to delikatne napięcie swingera i powolna rolka. Podejrzewamy, że pod wodą była to pełna jazda, tylko odległość, na jakiej łowiliśmy i konieczność stosowania żyłki, dawała zupełnie inne wrażenie. Ta ostatnia ryba sprawiła, że nasze serca zabiły szybciej, a wielkość tego pełnołuskiego powaliła nas na kolana. Blisko 19-kg kolos z takiego morza i na tak krótkiej zasiadce sprawił, że nabraliśmy wiatru w skrzydła i dodatkowej mocy do dalszej przygody.

Fot. Nasz hardcore!


Chorwacki „trójkąt bermudzki”

Dla Przemka był to całkowicie nowy kierunek, który oczarował go tak samo jak i mnie przed laty. Jednak należy wam się wytłumaczenie tytułem wstępu. Dla mnie jest to pewien trójkąt, ze względu na to, iż wcześniej miałem okazję być już na Zajarkach oraz Sumbarze. Ostatni został Tribajl. Jest to woda typowo rzutowa, tak więc i tym razem musieliśmy użyć zupełnie innego sprzętu niż ostatnio. Kije mimo wszystko muszą być mocne, abyśmy mogli posłać nasze zestawy na odległość 120 m. Moje wędki to zawsze 12 stopki przy ugięciu 3,25 lb. Dzięki temu jest odpowiedni zapas mocy rzutu i nie są na tyle sztywne, abym mógł wyholować ryby bez spinki. Nie zgadniecie, co się wydarzyło. Co mogło nam się przytrafić?

Fot. Tribajl - woda w górach

Oczywiście przywieźliśmy z sobą pogodę, która dosłownie nas zdemolowała. Na Tribajlu przyszło nam łowić na betonowej tamie. Nasze wszystkie wędki zostały przemielone. Burza? Nie... To by było za proste. To, co nas spotkało, nie jest do opisania. Nawet nie pamiętam, czy nagraliśmy to, co się działo. Nawet miejscowi mają specjalne określenie na ten rodzaj pogody, który nas spotkał. Nic w tym przyjemnego, uwierzcie. Mimo wszystko zestawy, których używaliśmy, sprawdziły się i sztywniaki nie uległy splątaniu na dnie, a nasz wynik poprawił się o jednego karpia, który dał nadzieję na więcej. Tak też się stało i wynik końcowy był do zaakceptowania.

Fot. Euro Trip - jesteśmy w drodze


Smartińsko

Po pokonaniu kolejnych setek kilometrów przyszedł czas na Słowenię i kolejną nieznaną nam wodę. Naszym oczom ukazała się przepiękna woda, która była dużym zbiornikiem zaporowym z całą masą zatok. Nie wszystkie zatoki można było obławiać, ponieważ tylko jedna odnoga była udostępniona do łowienia. Mało tego, połowa stanowisk była dostępna wyłącznie na rezerwację, druga połowa na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Jak myślicie którą opcję wybraliśmy?

Fot. Miejski klimacik

Ahoj przygodo, lecimy na żywioł, wybierze się na miejscu. Tutaj z kolei można było sondować z pontonu i stawiać markery. Panował kategoryczny zakaz wywózki, tak więc kolejny raz musieliśmy dostosować się do warunków panujących na łowisku. Postanowiliśmy zająć najlepsze, z dostępnych według nas, stanowisk i obrać taktykę dość obfitego zasypania miejscówek. Co było dobrym pomysłem i całkiem szybko doczekaliśmy się pierwszych brań. Później kolejnych i następnych. Nasze zestawy praktycznie nie uległy zmianie, ponieważ wróciliśmy z rzutowej wody i byliśmy przygotowani właśnie na takie łowienie. Nie obyło się bez kilku strat, które niestety były szczególnie bolesne wtedy, kiedy ryba była nie do zatrzymania.

Fot. Kolejna woda, kolejny karp

Nie zapomnę tego jednego brania, o którym wspomnienie boli za każdym razem. Taka drzazga nierobiąca wiele szkody jednak jest. I niestety już zostanie. Delikatnie, majestatycznie wręcz idąca ryba w stronę markera, który stał na kilku metrach głębokości. Ryba w niego oczywiście weszła. Po chwili zobaczyliśmy, że zaczęła wokół niego kołować, co było dość dziwne, a jednak. Wtedy coś strzeliło i był to odcinek fluorocarbonu na przyponie. Nie zawsze się wygrywa, ale to było coś lepszego, przynajmniej tak sobie wmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas...

Fot. Dublet Przemka


Chwile zwątpienia

Nastawały szczególnie wtedy, kiedy przemieszczaliśmy się między kolejnymi państwami. Bywały sytuacje, kiedy głowa dosłownie kładła mi się na ramię, ale Przemek czujnie to wszystko ogarniał. Kawa i ciepły posiłek nas ratowały. Nad wodą też doszło do kilku sytuacji, w których dosłownie nie mieliśmy siły na nic. Najmocniejszą sytuacją był huragan w Chorwacji, a bilans strat to jeden połamany, a drugi powyginany namiot. Wyobrażacie sobie zwijać i zrzucać ze skarpy całe stanowisko? Na drugi dzień wnosić to wszystko na tamę i tam od nowa stawiać? Właśnie to przeżyliśmy.

Fot. Perfekcja rzutowa


Nowa woda...

Ostatni przystanek to nowa woda położona w Czechach. Jak się okazało, najbardziej chillowa ze wszystkich i tak naprawdę niezbyt wymagająca. Najzwyczajniej w świecie trzeba było dobrać się do karpi, które były świeżo po tarle, a niektóre jeszcze dalej bawiły się w najlepsze. W ruch poszły małe przynęty i dosłownie miks całej naszej taktyki. Viking (nasza łódka), użyliśmy jej tylko tutaj ze względu na ciszę i możliwość precyzyjnego położenia zestawu. Niektóre z moich wędek były tak obficie zanęcone, że zastanawiałem się, czy ta łódka będzie w stanie dopłynąć. Niektóre zaś składały się wyłącznie z PVA. Co ciekawe, na całej wodzie widoczne były rzęsy wodne i ich poruszanie się po zbiorniku było uzależnione od wiatru, który spychał je raz w lewo, raz w prawo. Aż w końcu wszystkie zatrzymały się na naszych żyłkach. Zrobiliśmy kilka brań i udało nam się wyjąć kilka fajnych ryb, które mimo wszystko nie wzbudzały już tak wielkiego zachwytu, ponieważ rano czekała nas podróż do Polski. Teraz brzmi to śmiesznie, ale wtedy, po pokonaniu tylu tysięcy kilometrów, dosłownie zwalało nas to z nóg. Było to ciężkie przeżycie, ale gdybym miał możliwość to powtórzyć, nawet bym się nie zastanawiał.

Fot. Ryba po huraganie


Euro trip

To niesamowite wspomnienie, zdolność do przygotowania się i zmierzenia dosłownie w każdych warunkach. Co chwila zmiana miejsc i pokonywanie kolejnych kilometrów, które zdawały się nie mieć końca. To zmęczenie i emocje. Chwile szczęścia, jak i porażek. To wszystko trzeba przeżyć. Nam się to udało. Wyruszenie poza granice naszego kraju w celu złowienia karpia to coś wielkiego. Jednak wyruszenie w kilka miejsc naraz to coś, co chcieliśmy zrobić. I wiecie co? Udało się.

Fot. Czeski karpiszon


 
Jeżeli chcesz nas poinformować o ważnym wydarzeniu pisz: redakcja@karpmax.pl.
TAGI:#euro trip,   #łowiska,  

KOMENTARZE

Możesz komentować bez logowania.
usuńODPOWIADASZ NA:
max 1000 znaków (0)
max 60 znaków (0)
Wydawca portalu nie bierze odpowiedzialności za treść komentarzy.
Komentarze zniesławiające lub mogące naruszać dobra osobiste osób trzecich grożą odpowiedzialnością karną i cywilną.
Chcesz być powiadamiany o nowych komentarzach w tej dyskusji?

Obserwuj nas

zamknij

ZALOGUJ SIĘ

Zapamiętaj mnie
zaloguj się przez swoje konto na facebooku
facebook
Nie masz konta, zarejestruj się: REJESTRACJA
zamknijMENU
 
Szanowny Użytkowniku
 
Chcielibyśmy Cię poinformować, że z dniem 25.05.2018 r. ulegają zmianie przepisy, na podstawie których przetwarzane są dane osobowe. Będą one dotyczyły wszystkich użytkowników. Zmiany wynikają z istotnych przyczyn, jakie stanowi wejście w życie przepisów europejskiego rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO), które nakładają na nas obowiązek dostosowania regulaminu do nowych regulacji prawnych. 
 
Co to jest RODO?
RODO to skrót od Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych, inny skrót często spotykany to GDPR (General Data Protection Regulation). Pełna nazwa aktu, który regulować będzie przetwarzanie danych osobowych to: „Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE”.
 
Główny cel wprowadzenia RODO to zmniejszenie zróżnicowania przepisów w zakresie ochrony danych osobowych między poszczególnymi krajami UE oraz zwiększenie zabezpieczeń przetwarzania i ochrony danych osobowych, tak by przepisy prawa nadążały za zmieniającą się technologią.
 
Od kiedy RODO będzie obowiązywać?
27.04.2016 r. Parlament Europejski przyjął w drodze rozporządzenia zmianę prawa o ochronie danych osobowych. Wszystkie kraje Unii Europejskiej, w tym i Polska muszą dostosować swoje prawo do nowych przepisów, które będą bezpośrednio stosowane od 25.05.2018 r.
 
Co to są dane osobowe?
Dane osobowe są to wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej. Informacja ma charakter osobowy, dopóki jest możliwe ustalenie, kogo ona dotyczy, a sama w sobie nie musi od razu określać tożsamości osoby. Muszą to być zatem informacje, które pozwalają na identyfikację, odróżnienie od innych, wskazują na osobę, jak również te informacje, które są źródłem wiedzy o osobie wyodrębnionej spośród innych osób. Warto pamiętać, że dane osobowe możemy znaleźć nie tylko w dowodzie osobistym czy paszporcie. Danymi będą również numer telefonu czy adres e-mail, a więc informacje, które często nie są chronione z należytą starannością.
 
 
Administrator danych oraz informacje kontaktowe
Administratorem danych jest Centrum Promocji Wędkarstwa Karpiowego Przemysław Mroczek; ul. Monte Cassino 6; 75-412 Koszalin. REGON: 330870429; NIP: 669-156-30-44. W sprawie swoich danych osobowych możesz skontaktować się z nami pod adresem e-mail: k.matejek@karpmax.pl
 
Cele przetwarzania oraz podstawa prawna przetwarzania
Twoje dane osobowe przetwarzamy do następujących celów:
 

Okres przez który dane będą przetwarzane
 
Komu przekazujemy
 
Prawa osoby, której dane dotyczą
Przysługuje Ci prawo dostępu do Twoich danych oraz prawo żądania ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania. W zakresie, w jakim podstawą przetwarzania Twoich danych osobowych jest przesłanka prawnie uzasadnionego interesu administratora, przysługuje Ci prawo wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania Twoich danych osobowych.
Prawo do cofnięcia zgody. Cofnięcie zgody ma skutek od momentu wycofania zgody. Cofnięcie zgody nie wpływa na przetwarzanie dokonywane przez nas zgodnie z prawem przed jej cofnięciem. Cofnięcie zgody nie pociąga żadnych negatywnych konsekwencji. Może jednak uniemożliwić dalsze korzystanie z usług lub funkcjonalności, które zgodnie z prawem możemy świadczyć jedynie za zgodą. 
W zakresie, w jakim Twoje dane są przetwarzane w celu zawarcia i wykonywania umowy lub przetwarzane na podstawie zgody – przysługuje Ci także prawo do przenoszenia danych osobowych, tj. do otrzymania od administratora Twoich danych osobowych, w ustrukturyzowanym, powszechnie używanym formacie nadającym się do odczytu maszynowego. Możesz przesłać te dane innemu administratorowi danych.
Przysługuje Ci prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego, gdy uznasz, że przetwarzanie Twoich danych osobowych narusza przepisy obowiązującego prawa.
Podanie danych osobowych w celach marketingowych jest dobrowolne, natomiast podanie danych w celu zarejestrowania na portalu lub po dokonaniu zakupu w sklepiku jest niezbędne. Konsekwencją odmowy będzie brak możliwości założenia konta lub realizacji zamówienia.  
 
W zakresie, w jakim podstawą przetwarzania Twoich danych osobowych jest zgoda, masz prawo wycofania zgody. Wycofanie zgody nie ma wpływu na zgodność z prawem przetwarzania, którego  dokonano na podstawie zgody przed jej wycofaniem.
 
W zakresie, w jakim Twoje dane są przetwarzane w celu zawarcia i wykonywania umowy lub przetwarzane na podstawie zgody – przysługuje Ci także prawo do przenoszenia danych osobowych, tj. do otrzymania od administratora Twoich danych osobowych, w ustrukturyzowanym, powszechnie używanym formacie nadającym się do odczytu maszynowego. Możesz przesłać te dane innemu administratorowi danych.
 
Przysługuje Ci również prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego zajmującego się ochroną danych osobowych.