Druga połowa wakacji była dla mnie słaba w karpiowe brania. Chciałem czekać na ochłodzenie i zaplanowane wrześniowe zasiadki i zawody. Miałem, bo jak się okazało za namową kolegi Janusza postanowiliśmy podzielić nasze zamiłowanie pomiędzy karpie i sumy. Taka propozycja była dla mnie wyzwaniem i po skończonym planowaniu nie mogłem się doczekać kiedy kije staną nad brzegiem. Zastanawialiśmy się tylko gdzie zapolować na oba gatunki ryb.
Pierwszą opcją była woda usłana wyspami, powalonymi drzewami i szeregiem ogromnych dołów, w których można było wydobyć suma i przy okazji również pokarpiować. Mieliśmy informacje, że od dłuższego czasu ryby tam słabo żerują. Mnie było obojętne gdzie siądziemy i co podejdzie. Wiedzieliśmy, w których miejscach na tej wodzie stawiać zestawy. Próby kolegi początkiem tygodnia nie dawały rezultatu. Postanowiliśmy odwiedzić stare miejsce na Odrze, gdzie dół o głębokości do 6 metrów i z długim wypłyceniem nie był od dawna odwiedzany. Trafiliśmy na wolny brzeg i tam właśnie zaryzykowaliśmy nasze łowienie.
Janusz siedział prawie non stop, a ja dwie pierwsze nocki przyjeżdżałem do niego. Dopiero w piątek po południu zasiadłem aż do niedzieli. Jak się okazało nasze typowane miejsce było strzałem w dziesiątkę. Moimi przynętami były wątróbki drobiowe i pellet 30 mm. Cała nasza taktyka od początku była trafiona. Miałem tylko obawy, co będzie, kiedy na zestaw karpiowy trafi sum. Ale do rzeczy.
W pierwszą noc postawiłem jedną sumówkę i jedną karpiówkę. Ogromny pęk korali zmontowałem podobnie jak zestaw karpiowy, ale na haku Rhino Black Cat Single Hook Mega 4/0 oraz Rhino Black Cat Single Hook. Janusz łowił na swoje zestawy żywcowe na tzw. zrywkę. Ze względu na to, że przyszykował cztery bojki moje zestawy także podwieszaliśmy pod nie. Jeden tak, aby dotykał delikatnie dna, a drugi tuż nad dnem.
Tej nocy mieliśmy 2 brania i dwie złowione ryby. Mnie udało się na zestaw sumowy wyciągnąć o świcie sztukę 140cm ważącą 14kg, która połakomiła się na pellet, zaś kolega w nocy wyholował okaz na 157cm i 23kg wagi. Niestety ja musiałem rankiem wracać do pracy, ale wieczorem stawiłem się na naszej miejscówce ponownie.
Teraz ustawiłem dwa kije typowo na suma. Zrezygnowałem z karpiowania po pierwszej obiecującej nocy. Ponownie na jednym zestawie korale z pelletem Fish Point, którym także obsypałem miejsce a na drugiej wędce wątróbka. Cały wieczór, do późnej nocy czekaliśmy na branie. Widać było, że obok naszych zestawów pojawia się coś od czasu do czasu, bo wędki Janusza uginały się drastycznie, co wskazywało na ucieczkę żywca przed drapieżnikiem.
Doczekaliśmy się brania. Nie było gwałtowne, ale przy świetle latarki widzieliśmy, że zestaw przesunięty jest w inne miejsce, a boja nie została zerwana. Czekaliśmy nadal. W pewnym momencie Janusz zaczął intensywnie stukać w mój lekko napięty kij i w tym momencie ryba odjechał, a z młynka zaczęła się wysnuwać plecionka. Nie było na co czekać. Napinam i zacinam. I jest. Siedzi na końcu i ciągnie w dół środkiem nurtu. To moje drugie branie i ogromna adrenalina, co na końcu się uwiesiło. Po ok. 10-15 minutach ryba wraca, a ja zwijam wybraną linkę. Kilka pompowań i ryba jest coraz bliżej mnie. Jeszcze chwila i widać jej długie wąsy. Puściła bąble po wyjściu i ostatni raz nawraca. To już koniec i chwytam suma za pysk. Wciągam na matę z plandeką. Lekko zmęczony, na drżących nogach cieszę się z kolejnej ryby w tak krótkim czasie od złowienia poprzedniej. Mierzymy i ważymy. Ma 145cm i 15kg wagi.
Kolejna fotka w blasku wstającego słońca potem całus i do wody, a ja musze wracać do pracy ponownie. Po drodze myślę, że to moje ogromne szczęście złowić dwa sumy na mojej pierwszej sumowo-karpiowej zasiadce. Ale wieczorem znów zestawy wspólnie z Januszem postawimy w naszej dziurze. Zanim jednak to nastąpi otrzymuję halo. Rano, kiedy zjechałem złowił suma. Ciekawość mnie zżera i otrzymuję informację o wymiarach. Długość 110cm a waga 9kg. Teraz już wiem, co to jest fascynacja połowami suma, kiedy uda się je namierzyć i skutecznie łowić.
Pogoda w piątek zaczyna się psuć. Zmienia się wiatr i zaczyna padać lekki deszcz. Nie mam jednak zamiaru siedzieć w domu i pakuję się po południu w samochód i nad wodę. Na miejscu mamy jeszcze troszkę czasu przed nocą, więc szykujemy nowe zestawy i przynęty. Ochłodziło się również, więc przygotowujemy opał na ognisko. Już prawie o zmroku wywozimy zestawy w głęboki nurt. Rzeka o tej porze roku płynie leniwie, a jej stan jest niższy niż zwykle. Nadal lekko pada i po ustawieniu przynęt rozpalamy ognisko, które grzeje prawie do samego rana. W tą noc jesteśmy tylko z jedną zerwana rybą. Być może Janusz zaciął zbyt późno, ale ten fakt wcale nas nie zniechęca do kontynuowania zasiadki. Nie udaje nam się złowić do rana żadnej sztuki.
Cała sobota mija nam na dyskusjach i opowieściach. Mieliśmy nadzieję, że i w dzień coś „skubnie”, jednak tak się nie stało. Po południu uzupełniamy zapas swoich żywców, a ja wyselekcjonowałem eleganckie płaty wątróbek i wałki pelletu. Nadszedł ostatni wieczór naszych łowów. Jeszcze raz mamy nadzieję na spotkanie z wąsatym. Grzejąc się przy ognisku już zaczynamy planować nasz kolejny wypad na sumy. Mamy w czym wybierać i typować, bo wokół nas pełno zbiorników gdzie zeszłorocznej jesieni było głośno o okazowych sumach. Jednym z rekordów jest sumisko 202cm i 85kg wagi, które po złowieniu nadal pływa w jednej ze żwirowni.
Wracając jednak do naszego łowienia nocą zmieniam zestaw z wątróbką, na którą było tylko jedno wcześniejsze branie i zakładam pellety. Ponownie wywożę w nurt, a potem idę się przespać. Co pewien czas centralka popiskuje i tym samym nie ma szansy na zaśnięcie.
Sprawdzam oświetlając boje czy przynęty tkwią w tym samym miejscu. Bez zmian. I tak aż do godziny piątej rano, kiedy centralka zagrała dłużej a ja na brzegu usłyszałem głośne „plum” spławikiem. Startuję do kiji i widzę, że jeden spławik podjeżdża pod wodę.
Napinam linkę i zacinam. Czuję rybę. Wołam kompana i obserwujemy wspólnie jak pracuje wygięty kij. Sum odbił w nurt na ok. 40 metrów i siadł na dnie. Nie pozostał w tej pozycji długo gdyż mając świadomość mocy sprzętu i grubości zastosowanych plecionek mogę go mocniej ciągnąć do siebie. Po kilku pompach prawie swobodnie dociągam go pod nogi. Nie zabrałem rękawicy, ale ma ją Janusz, więc on podbierze suma. Wąsaty pokazuje się na powierzchni. Fachowy chwyt kolegi i mamy go na brzegu. Wstępna ocena wagi jakieś 10kg. Dokładny pomiar wskazuje 11kg i 115cm długości.
Ostatnia sesja zdjęciowa i zwracamy mu wolność. Może kolejnym razem podbije już swoją wagę? Zobaczymy. W niedzielę rano na chwilę pokazuje się słońce, a delikatny wiatr osusza namiot. Jest to tylko chwilowa poprawa pogody, bo z daleka widać nadciągające kolejne chmury. Zatem poranna kawa i decyzja o zakończeniu łowienia. Pakujemy majdan i zbieramy wszystkie boje z wody. Wygląda to teraz jakbyśmy tu w ogóle nie łowili.
Podsumowując nasz wspólny wypad złowiliśmy pięć sumów od 110cm do 157cm. Zaliczyliśmy jedną spinkę. Po tym wszystkim, po tak udanym łowieniu mogę szczerze powiedzieć, że – złapałem bakcyla. I to całkiem poważnego. Coś czuję, że ilość mojego sprzętu zwiększy się o klamoty sumowe. Dziękuję mojemu koledze Januszowi za pomoc na łowisku i profesjonalne podejście do zasiadki. Na kolejnej znowu spróbujemy zapolować na wąsatego.