Udało mi się w końcu zaplanować dłuższą, samotną zasiadkę na Starorzece, która miała potrwać 5 dni. Dzięki obserwacjom wody z kilku poprzednich weekendowych zasiadek wybór padł na stanowisko nr 8 gdzie ryby były zwykle najbardziej aktywne, szybki telefon do Bartka Celnego i rezerwacja miejscówki.
Ze względu na wysoką temperaturę postanowiłem zabrać ze sobą znaczną ilość kukurydzy z dodatkiem konopii i orzechów tygrysich chcąc spróbować swoich sił z jak zawsze żarłocznymi amurami, których w łowisku nie brakuje.
Ze względu na dłuższy pobyt nad wodą i to, że byłem sam nie spieszyłem się z wywożeniem zestawów, zaczynając od przewożenia klamotów, rozbijania obozowiska i wypatrywania oznak żerowania naszych ulubieńców.
Dwa zestawy powędrowały standardowo w okolice brzegów wyspy i zwalonych drzew z typowymi karpiowymi przyponami, dłuższym włosem i bałwankami z boili czosnek, banan i truskawka, delikatnie donęcone jedynie drobnym i grubszym peletem w PVA z kilkoma kulkami. Natomiast trzecią wędkę umieściłem na długim, płytkim i kamienistym języku odchodzącym od drugiej wyspy, gdzie podczas pływania pontonem zauważyłem kilka wygrzewających się amurów. Dwu kilogramową mieszankę ziaren dopaliłem mocno gęstym anansowo-bananowym słodkim syropem i rozsypałem wokoło zestawu. On sam na krótkim włosie z kilkoma ziarnami kukurydzy podniesiony jedną sztuczną powędrował do wody.
Pierwsze branie nastąpiło niedługo po wywiezieniu treciego zestawu. Szybko na macie zameldował się 6kg amur z „karpiowej” miejscówki gdzie położyłem pierwszy kij. Po ponownym położeniu zestawu dokładnie w to samo miejsce mogłem spokojnie czekać na kolejny odjazd, który nastąpił chwile później z drugiej wędki tym razem był to piękny 8kg karp.
Noc minęła spokojnie, a kolejnego dnia z „amurowej” miejscówki gdzie zestaw z kuku leżał na ok. 60cm i był doskonale widoczny w czystej wodzie zauważyłem płetwę grzbietową, która kręciła się dokładnie nad moim zestawem -po kilku minutach na brzegu był już 8kg amur.
W ciągu tego dnia z tej miejscówki miałem jeszcze kilka brań amurów z czego największy ważył trochę ponad 10kg i jednego karpia. Na pozostałych wędkach do następnego dnia zanotowałem po 1 braniu niewielkich miśków. Kolejnego dnia postanowiłem założyć nowy zestaw z kukurydzą, który ponownie powędrował na wspomniane wcześniej wypłycenie. Liczyłem, że może w końcu uda mi się złapać któregoś z większych amurów ponieważ notowałem regularne brania i po każdym donęcałem łowisko aby nie zabrakło im przysmaków.
W między czasie odwiedził mnie Bartek ciekaw moich wyników i chcący się dowiedzieć co się dzieje na wodzie. Po chwili rozmowy zabrał mój ponton i popłynął w stronę stanowiska nr 5, a ja postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę. Po chwili kiedy ledwo zamknąłem oczy usłyszałem przeraźliwy pisk sygnalizujący potężny odjazd z „amurowej” miejscówki -nie miałem wątpliwości, że to będzie duży amur, może nawet nowa amurowa życiówka.
Złapałem za wędkę czując niesamowity opór, zaskoczyło mnie to ponieważ wszystkie poprzednie amury z tego miejsca pozwalały się bez problemów holować w stronę brzegu dopiero w końcowej fazie holu, blisko brzegu dając upust swojej sile serwując mi kilka odjazdów. Pomyślałem, że to jednak musi być karp i to chyba nie taki mały, jedną ręką wybrałem numer do Bartka informując go o niesamowitym braniu, a drugą starałem się odciągnąć rybę od faszyny, która nic sobie nie robiła z moich wysiłków, płynęła tam gdzie chciała.
Karp uparcie płynął w stronę zwalonego drzewa gdzie liczył na szybkie uwolnienie się z haczyka, który na szczęście mocno wbił mu się w pysk. Udało się go jednak zatrzymać i odciągnąć na otwartą wodę. Bartek był już z powrotem obserwując walkę. Olbrzym nagle odzyskał siły kierując się w stronę kolejnych podwodnych zawad. Jednak ja też postanowiłem się nie poddawać pomimo zmęczenia, chcąc w końcu zobaczyć przeciwnika, z którym walczyłem od kilkunastu już minut, z każdą następną tracąc i odzyskując kolejne metry żyłki.
.jpg)
Dzięki pomocy Bartka, który zwykle pojawia się we właściwym miejscu i właściwym czasie, bez większych problemów znalazł się na macie. Już obaj wiemy co to jest za karp… To on jest królem na 8 stanowisku, który dzisiaj został pokonany, ale z pewnością zrewanżuję się w kolejnym pojedynku. Jest ogromny i bardzo niespokojny. Waga po odjęciu worka wskazuje 20,700kg to moja nowa życiówka i pierwsza dwudziestka w życiu. Krótka sesja zdjęciowa po której piękny pełnołuski karp wraca do swojego królestwa, a ja wywożę znów zestaw nie mogąc się doczekać kolejnej walki…
.