Korzystając z pogody jaka ostatnio panuje w naszym regionie ,postanowiłem że w sobotę wybiore się na rybki.W związku z tym że w mojej okolicy jest kilka ciekawych wód PZW jak i komercyjnych mam dylemat gdzie jechać.Wybór pada na na wodę komercyjną "Staw u Domina",a to dla tego że na zasiadke mogę przeznaczyc tylko kilka godzin,a woda ta jest najmniejsza z wszystkich w okolicy wiec prawdopodobieństwo złowienia jakiegoś karpia bedzie najwieksze.
Po pracy wstąpiłem do sklepu wędkarskiego zaopatrzeć sie siatke PVA..ponieważ według mnie punktowe podanie zanęty o tej porze roku jest najbardziej skuteczne.W drodze do domu dzwonie do Pana Wieśka-rezerwując swoje ulubione stanowisko.
Po powrocie do domu,szybki obiad i udaję sie do garażu przygotować swoje kuleczki ,na które zamierzam jutro łowić...a bedzie to smak "sfermentowany losoś".Od czasu gdy po raz pierwszy z kumplem ugotowaliśmy kulki o tym zapachu w domowej kuchni,siła wyższa<Żona> nie wiadomo dla czego, z wszelkimi karpiwymi smakołykami wysiedliła mnie do garażu;)No coż...to co nam karpiarzom nie raz pachnie..naszym żonom wręcz przeciwnie...no ale zostawmy ten temat...wracamy do gotowania.Postanwiłem zrobic ok 1kg kulek których użyje jako przynety...oraz wraz z pelletem w "kiełbaskach" PVA. Nie bede opisywał całego procesu powstawania moich kulek,zostawie sobie to na nieuchronnie zbliżające się długie zimowe wieczory.Pokaże może tylko efekt końcowy na zdjęciu.
Kulki zrobiłem rozmiaru 22 a to dlatego że w miejscu gdzie będe łowił jest duża populacja karpi do 2kg..i jakos trzeba je wyselekcjonować...dlatego będe łowił na bałwanki z kulki tonącej 22..i pop upa16.Dno w tym zbiorniku jest dość muliste wiec myśle ze zbalansowanie kulki tonącej pływaczkiem 16mm będzie dobrym rozwiązaniem.
Na łowisko dotarłem ok.godz 07.10 szybkie przywitanie z właścicielem..i udaje sie rozpakowac swoje klamoty.Pogoda jest typowo jeśienna...nad jeziorkiem wisi ciężka mgła..przez którą przebijają sie co jakis czas promienie słoneczne..więc dzień zapowiada się słoneczny.
Postanowiłem że na 2 wędkach przynętą bedzie bałwanek z kulki tonącej łosoś+pop up homar-rak, a na trzecim kiju 15centmetrowy miekki przypon z hakiem nr.2 i zamiast włosa klips...a na nim4szt.kukurydzy konserwowej i 2 sztuczne pływajace...wszystko to moczone w bosterze miodowym.Po ok 40minutach wszystkie zestawy mam gotowe,do każdego dokładam kiełbaske PVA..i nie pozostaje nic innego jak czekac na branie.
Tymczasem nad jeziorem robi się coraz tłoczniej..zjeżdżają sie kolejni wędkarze.Robiąc porządki na swoim stanowisku zorientowałem się że zapomniałem spakować maty karpiowej...mam szczęscie ze w tym lowisku nie ma zbyt dużych okazów...(max +10kg)wiec jakoś bedę musiał sobie poradzic ten jeden raz bez.Nie mija 30 minut i jest....sygnalizator odzywa sie na początku delikatnie...i cisza...myśle sobie ze pewnie...jakies karaśki bawią się kukurydzą..bo właśnie na tej wędce odezwał się sygnalizator..ale nie..hanger idzie do góry ..zacinam ..czuje rybę ....lecz wiem że nie jest to jakis olbrzym ok 3-4kg..ale to dla mnie nie ważne...w końcu przyjechalem tutaj połowić a nie przesiedzieć cały dzień bez brania.Po krótki holu,ryba ląduje na brzegu.
Krótka sesja zdjęciowa i ryba bezpiecznie wraca do wody.Myśle sobie jest dobrze coś sie dzieje.Uzupełniam braki kukurydzy na klipsie i zestaw do wody.
Ok godziny 10.00 słońce na dobre zadomowiło sie nad jeziorem...po porannej mgle nie ma już śladu...jest bardzo ciepło ok.20 stopni...Pogoda jest jak pod koniec maja...a tu za parę dni juz listopad,już dawno nie pamietam takiej jesieni...no ale jak dla mnie ,może być tak do sylwestra:) Nad jeziorkiem powoli wzmaga sie wiatr..co już jest niemal tradycją,akurat siedzę po stronie nawietrznej więc zupełnie mi to nie przeszkadza..a wręcz cieszy.Nagle spokój przerywa wysoki ton mojego sygnalizatora,zacinam...i jest...siedzi.Tutejsze karpie są bardzo waleczne...wiec holuje rybe w strone brzegu..lecz ta co chwile wybiera kilka metrów żyłki ze szpuli.Po kilkunastu minutach mam go w podbieraku..juz po zacieciu czułem że będzie wiekszy od poprzednika.Na moje oko ma jakies 5kg..może 5,5...tradycyjnie fotka i do wodyDo godziny 13 doławiam jeszcze 4 sztuki karpi podobnej wielkości..co świadczy o tym że chyba trafiłem ze smakiem moich kulek, choć z doświadczenia wiem że tutejsze karpie gustuja w "śmierdziuchach" ze smaków owocowych jedynie śliwka przynosiła jakies efekty na kilku wcześniejszych zasiadkach w tym roku.
Po godzinie 14 kolejne branie ...lecz tym razem ponownie delikatny jeden sygnał..i swinger opada w dół,bez namysłu zacinam....lecz nie czuje oporu...myśle sobie "puste zacięcie"..zwijam kilka metrów żyłki ,lecz po chwili czuje delikatny opór...i ryba zaczyna coraz bardziej walczyć.Kilka minut i jest juz przy brzegu...wiedziałem ze to na pewno nie jest to karp...no i miałem racje.Na mojego rybnego łamańca skusił sie amur.Być może dla tego że kulki złamałem w dipie o smaku miodowym.
Do godziny 16 dołowiłem jeszcze kilka sztuk karpików.Z moich obserwacji wynikało że jako jedyny łowiłem na tym łowisku tego dnia z zadowalającymi rezultatmi, nie licząc sąsiadów którzy jakimś cudem na kulke rybną złowili 60cm szczupaka:)Podsumowując przez ok 9godzin złowiłem 10 ryb.Może nie były to jakieś imponujące okazy..ale wybierając to łowisko wiedziałem jakie ryby sie tam znajdują...chciałem przed zimą zaliczyć jeszcze kilka holi karpia,no a przedewszystkim po testować własne kulki oraz przypony które sobie przygotowałem...ponieważ dopiero rozpoczynam swoją przygode z karpiowaniem..i dla mmnie cenne są każde chwile nad wodą gdzie moge sprawdzać co robie dobrze a gdzie i przy czym popełniam błedy.
Zachęcam wszyskich do czytania mojego bloga oraz do komentowania i wymiany doświadczeń.Na koniec jeszcze kilka fotek z tej zasiadki.Pozdrawiam i do nastepnego;)