W pierwszej kolejności chciałbym podziękować za wybranie mnie Blogerem Roku 2014 cieszę się mój blog wam się podoba i będę dalej opisywał swoje zasiadki po krótkiej zimowej przerwie.
Jedna z moich najpiękniejszych zasiadek w 2014 roku odbyła się nad 300 hektarową zaporówką, nie była najpiękniejsza z powodu dużej ilości karpi ale z pięknego otoczenia, pięknej natury i dużo dużo wrazeń, ale o tym w dalszej części.
Zasiadkę zaczynam pod koniec lipca i zaczynam nęcenie 10 dni wcześniej sypiąc po 25 kg kukurydzy i 3 kg kulek co 2 dni. Przychodzi ten upragniony dzień gdzie pakuje sprzęt i wyjeżdzam nad wodę na 15 dni urlopu.
Rozkładam cały sprzęd płyne pontonem by zanęcić miejsce i czekam na kolegów.Koledzy dotarli pomagam im rozkładać sprzęt i wywozimy zestawy. Swoje wędki uzbroiłem w haki które mnie jeszcze nie zawiodły, Cranked Hook. Na jednej i na drugiej wedcę zakładam pojedyńcze kulki 18 mm i 20 mm.
Zestawy wywieziony pierwsza noc mija bez brania, następny dzień donęcamy miejsce zmieniamy przynęty i dokańczamy rozbijać całe obozowisko.Pierwsze brania mam leszczowe które tak jak przypuszczałem bez nich się nie obejdzie. Leszcze w przedziale 2 kg - 4,5 kg nie dawały żyć w dzień i spać w nocy, nawet kulki 2x20 mm nie były dla nich problemem. I tak mineło już 4 dni bez żadnego karpiowego brania.
Zestawy kładłem 250 metrów od brzegu na głębokości 4 metrów.
Jak już pisałem jest to 300 hektarowa woda, czyżby w tej części zbiornika nie przebywały karpie. Woda kwitnie, porywiste wiatry burze pioruny udezające w wode i okoliczne drzewa uczyniały tę zasiadkę coraz bardziej ekstremalną. W drugiej części zbiornika miejscowi wędkarze wyciągali niewielkie 2 kg karpie, a po dużych splawach już wiedziałem gdzie one się znajdują i po 5 dniach cięzkiej walki z siłami natury postanawiam się przenieść jeśli mam chęć złapać jakiegoś karpia. Następne 10 dni mojej zasiadki postanawiam spędzić w drugiej części zbiornika na nowym miejscu gdzie zaczynam łapać bez wcześniejszego przygotowania łowiska.
Ładuję wszystkie manele do pontonu i płyne w nowe miejsce po rozłożeniu nowego obozu wypływam i sonduję dno, marker staje w odległości 100 metórw od brzegu na głębokości 2,80 metra. Zanęcam miejsce dywanowo 15 kg kukurydzy i 1 kg kulek i wywoże zestawy. Moja przeprowadzka trwała 5 godzin jestem wykończony i kłade się spać. W nocy mam branie leszcza odpinam go przy brzegu i wywoże donęcając do rana nic się nie dzieje ale obiecujące spławy z rana dają mi nadzieje do dalszej wali, karpie są blisko !
Po 10 dniach mojego wędkowania mam na koncie chyba juz z 200 kg leszczy, które nie opuszczają mojej miejscówki. Nowe miejsce już 5 dni solidnie sypane a spławy karpi pokazują się co raz blizej mojego markera.
Cranked Hook nie pozwolił się uwolnić żadnemu leszczowi.
To juz 13 dzień, piękna sceneria wymarzone miejsce, dzika woda. Jak już pisałem jest to 300 hektarowa woda która istnieje już od ponad 30 lat, trudna technicznie woda z powodu dużych zaczepów racicznic i małz które są naturalnym pożywieniem i jak do tej pory one wygrywają z moimi kulkami i kukurydzą.
W między czasie mam zawsze z rana kllku gości w namiocie i przed namiotem, którym mój towar bardzo smakuje.
Nadchodzi kolejna burza więc sprawdzam czy obozowisko i namiot jest stabilny szybko przed burzą wywoze zestawy i donęcam.
Nieświadomy tego że to będzie moja najpiękniejsza karpiowa noc kładę się spać. W nocy o godzine 3:15 mam odjazd moja centralka w namiocie wyje jak oszalała karp ani na chwile nie myśli by się zatrzymać szybko wychodzę z namiotu biegnę do kija, myśle to jest to na co czekałem przez tyle dni piękny odazd dzikiego karpia kij gnie się jak szalony szpula z kołowrotka kręci się jak oszalała podbiegam podnosze kija i jest Kobyła ! ! ! Dokręcam hamulec a na karpiu nie robi to zadnego wrazenia i jedzie cały czas w głąb jeziora,czuje jak żyłka chodzi po kamieniach i boje sie ze moge go stracić jak zyłka napotka po drodzę na racicznice. Karp wychodzi w bezpieczną część zbiornika i spokojnie robie swoje pewny swojego haka po długiej walce mam go przy brzegu i wprowadzam do podbieraka jestem zadowolony krzycze jest mam go !
Kłade karpia na mate, nie ma imponujących rozmiarów ale to jest to po co przyjechałem nad tą wodę Piękny Dziki Lustrzeń ! W 13 dzień mam upragnioną rybe na którą tyle czekałem kto mówił ze 13 jest pechowy, po niesprzyjającej pogodzie kwitnącej wody i użeraniu się z dziadkami mięsiarzami jestem wreszcie zadowolony waze karpia robię kilka zdjęć i wypuszczam karpia i mówię rośnij w siłę dalej do zobaczenia za parę kilo więcej !
7,200 kg Szczęścia ! ! ! ! Piękny Dzikus ! ! !
Po wypuszczeniu karpia kładę się do łózka ale po takiej dawce emocji cieżko mi zasnąć z rana wstaje jak nowo narodzony ciesząc się tym co przeżyłem To Było To !
Z rana podziwiam otaczające mnie piękne widoki dzikiej wody jeszcze nie do końca odkrytej.
I tak mija moja zasiadka do końca, łapie jeszcze kilka wielkich leszczy i w ostatnią noc robię ognisko ze znajomymi tak zegnam się z wodą i mówię do zobaczenia w następnym roku, w przyszłości tej wodzie poświęce duzo więcej czasu, gdyż lubię ekstremalną duzą wodę z zaczepami i z dzikim dziewiczymi karpiami. Na tym to polega cieszyć się co daje nam "Matka Natura". Siedząc w domu tego nie zobaczymy i nie przeżyjemy.
Pozdrawiam Robert Bauer
I do zobaczenia nad wodą ! C&R !