Zapraszamy na drugą część opowieści Piotra z Carp Life Crew :)
NR 2 ?Szmaragdowy Staw.
Na początku sierpnia, dość niespodziewanie otrzymuję telefon od kolegi Damiana- czy nie mam ochoty usiąść z początkiem września na Szmaragdowym Stawie.????Myślę sobie : kolejna nowa woda w tym roku, możliwość spędzenia czasu na rybach – oczywiście, że jadę???? Wstępnie rezerwacja ma trwać trzy doby (od czwartku do niedzieli) ale jeszcze przed przyjazdem z racji wolnego poniedziałku przedłużam sobie wyjazd o kolejne 24 godziny.
Nad wodą melduję się o 14:00 i zaczynam się rozkładać?. Docelowo mam zajmować stanowisko nr 10, a koledzy których oczekiwałem na drugim końcu na tym samym brzegu czyli nr 7. Po rozłożeniu całego sprzętu zacząłem przygotowywać nowe przypony, gdyż moje ulubione na haku long shank są na tym łowisku zabronione i musiałem zastąpić je innym modelem. W międzyczasie poznaję sąsiadów ze stanowisk obok, dzielą się ze mną swoim dużym doświadczeniem z tej wody + opowiadamy sobie wyjazdy nad inne jeziora.
Naszą uwagę zwraca przede wszystkim mocno zarośnięty brzeg moczarką oraz dużą jej ilością na tafli wody co zwiastowało częste czepianie się o żyłkę. Po wysondowaniu przy trzcinie udaje mi się znaleźć wypłycenie na 3,5 metra. Na otwartej wodzie głębokość wahała się od 5,5 - 7 m. Każdy zestaw ląduje na różnych głębokościach, odległościach oraz z innym przyponem. Nie znając wody postanowiłem spróbować pojedynczej kulki tonącej, bałwanka oraz Pop – Up.
Wieczór spędziłem po drugiej stronie, u kolegów podczas delikatnej integracji????Noc cała przespana, w trakcie śniadania słyszę odjazd i widzę, że sąsiad holuje rybę. Dowiaduję się również, że to już 4 sztuka w przeciągu zaledwie kilku godzin. Najciekawsze było to, że jako jedyny na naszym brzegu miał ryby. Pogoda sprzyjała miłemu spędzaniu czasu na dworze, odpoczynku i kompletnemu oderwaniu się od pracy, ale najwidoczniej 1030 hPa podobało się tylko nam. Rybom niekoniecznie bo nawet kolega sąsiad po kilku szybkich braniach przestaje mieć jakiekolwiek brania...
Ogromnym zaskoczeniem był widok kompletnie objedzonych kulek po ściąganiu zestawów, a pewność kto jest sprawcą dało mi złapanie pana raka na gorącym uczynku (wisiał na moim przyponie).Na szczęście w sobotnie popołudnie ciśnienie zaczyna ? dość drastycznie, a wiatr zmienia kierunek w naszą stronę.
Koledzy na st 7 meldują pierwszą rybę, w tym samym czasie łowi też st 8. Myślę sobie, że w końcu zaczyna się coś dziać i może jednak coś złowię. Damian doławia pięknego ciemnego lustrzenia, atmosfera jak
zawsze dopisuje????ale zaczynam się zastanawiać nad skróceniem wyjazdu...
Z mojej strony kompletnie nic się nie dzieje, znajomi wracają do domów w niedzielę, a na dodatek zapowiadają na poniedziałek deszcz???? Mimo wszystko postanawiam posiedzieć nad wodą niż w mieszkaniu ????Prawdopodobnie strzał w dziesiątkę. W niedzielę o 8 rano w końcu budzi mnie mój ulubiony dźwięk Foxów – jest pierwsze branie. Ryba???? silna, blisko brzegu, na dużym spadzie, owinięta moczarką nie jest łatwym przeciwnikiem i w momencie podebrania wypina się. Myślę sobie -co za szczęście (!) gdy spostrzegłem się, że jest w koszu. Szybki telefon po pomoc w sesji, ważenie i mój pierwszy „szmaragdowy” karp o wadze nieco ponad 12 kg wraca do wody.?????????
Usatysfakcjonowany, po świeżej wywózce spędzam ostatnie kilka godzin w towarzystwie pakujących się znajomych. Po południu zostaję sam na łowisku i nie spodziewam się też nikogo w niedzielę.
Niespodziewanie po 15 w trakcie obiadu, odwiedza mnie „nowy” wędkujący ze stanowiska Damiana. Krótka pogawędka, kolega idzie się rozkładać, a ja obiecuję odwiedziny z piwkiem. Po dwugodzinnej drzemce, tak jak obiecałem biorę centralkę i wybieram się w odwiedziny. ????W drodze na st 7 poznaje kolejnego wędkarza, który postanowił spędzić szybką nockę nad wodą. Mija kilkanaście minut i odzywa się moja centralka. Sprintem na swoje stanowisko, a rola w pełnej okazałości. W połowie holu przychodzi z pomocą Marcin z 7 i gdy ryba jest już całkiem blisko…. branie na drugim kiju. Szok- pierwszy raz mam taką sytuację???? Piękna rola na drugim kiju w trakcie holu, coś niesamowitego. Jak na złość ryba strasznie waleczna, szczególnie przy samym brzegu gdzie odbija kilka razu na spadzie do samego dna. Co chwilę odzywa się druga wędka, przypominając, że kolejna ryba na mnie czeka. Gdy pierwsza w końcu skapitulowała i wylądowała w podbieraku, zacinam i zaczynam drugą walkę.????Proszę Marcina aby poszedł po drugi podbierak i po chwili przyprowadza sąsiada. Odczułem większego przeciwnika, ale nawet kiedy wpływał do podbieraka nie spodziewałem się takiej wagi...
Nie wierzyłem własnym oczom widząc tego dużego lustrzenia w kołysce????
Podczas ważenia wskazówka zatrzymała się i pokazała 22,3 kg już po wytarowaniu worka????????????
Wielkie emocje, podziękowania za pomoc, gratulacje i jedna myśl w głowie – jak dobrze, że zostałem????????
Kolejne branie nastąpiło gdy tylko zaczęło robić się szaro, ale niestety po kilku minutach ryba spada z haka... Podczas wieczornej rozmowy z Marcinem śmieję się, że bardzo dawno nie miałem ryby w nocy jak to kiedyś często bywało i sobie wykrakałem.
Ostatniej nocy kolo 1-szej doławiam krótkiego, ale bardzo grubego golasa i kończę wyjazd z niespodziewanym jeszcze dzień wcześniej wynikiem.
Kolejny raz doświadczam tego, że cierpliwość i luźne podejście zostaje nagrodzone???????? Dziękuję Damianowi za zaproszenie, świetny relaks i atmosferę. Dodatkowo nowo poznanym chłopakom za pomoc, towarzystwo i zdjęcia.
Kolejna ryba 20+ w tym sezonie i to z wody, którą
odwiedziłem pierwszy raz.
Następny przystanek podczas mojego długiego urlopu już w październiku ? Dobro Klasztorne.
Czy znowu okaże się łaskawe? Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam i do zobaczenia nad wodą.
Piotrek „Łowik” Łowiński
????????????????????
#carplife
#carplifecrew #TigerStyle