Jest czwartek, godziny wczesno poranne, a ja przebijam się zapakowanym autem przez zakorkowane ulice Poznania. W głośnikach rozbrzmiewa płyta Ostrego „ Życie po śmierci”, która zawsze motywuje mnie do działania. Celem mojej wyprawy jest łowisko Nekielka, gdzie odbędą się zawody Trakker Cup, podczas których wraz z Wojtkiem będziemy reprezentować Team Carp-World. Niedługo po przybyciu na miejsce odbywa się losowanie stanowisk. Wojtek wyciąga numerek 13. Po oficjalnym rozpoczęciu wszyscy zawodnicy udają się na swoje stanowiska.
Nadchodzi czas na sondowanie i nęcenie łowiska. Jako, że zawody odbywają się w formie rzutowej, ręce mamy pełne roboty. Na domiar złego wieje bardzo silny wiatr, który mocno utrudnia dalekie rzuty i skuteczne sondowanie. Po około dwóch godzinach mamy już wytypowane i zanęcone miejscówki. Łowisko nęcone jest mocno urozmaiconą zanętą, w skład której wchodzą głównie kulki I-Secret oraz KrillBerry , drobny pellet KrilBerry , method mix KillKrill , a wszystko to zalewamy boosterem KrilBerry oraz RR Oil i Olejem łososiowym . Jak to na zawodach bywa - trzeba zrobić duże zamieszanie w wodzie, aby ściągnąć ryby w łowisko, ale równocześnie czymś konkretnym przytrzymać karpie w nęconym miejscu.
Po tak ciężkim dniu, wieczorem spotykamy się w szerszym, teamowym gronie, aby uczcić niedawne narodziny mojego synka.
Pierwsza nocka mija bez brania. Na całej wodzie zostały złowione tylko pojedyncze ryby. Postanawiamy po śniadaniu donęcić łowisko i przerzucić zestawy. Chwilowo wiatr zrobił się troszkę spokojniejszy, co pozwoliło nam na oddanie dalszych o kilka metrów rzutów. Było to strzałem w przysłowiową dziesiątkę i zaczęliśmy odnotowywać brania. W przeciągu dwóch godzin łowimy trzy karpie i po porannym ważeniu okazuje się, że jesteśmy w czołówce klasyfikacji.
Na stanowisku cały czas ciężko pracujemy. Wrzucenie spombem kilku kilogramów zanęty w łowisko jest naprawdę wyczerpujące. Jednak nasza ciężka praca daje rezultaty i co jakiś czas mamy brania karpi.
Zestawy, na jakie łowimy to typowe sztywniaki, gdyż tylko one przy ekstremalnie dalekich rzutach dają dużą pewność tego, że się nie poplączą.
Po kolejnej dobie przesuwamy się na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej. Wówczas zaczynają się dziać u nas niesprzyjające rzeczy. Podczas holu u Wojtka dwukrotnie przeciera się strzałówka, a moje dwa kolejne brania niestety kończą się spinką ryb. Jesteśmy trochę zdenerwowani zaistniałą sytuacją, ale nie popadamy w panikę. Niestety takie rzeczy się zdarzają i dalej trzeba robić swoje. Kolejne spomby lecą do wody. Przed nami ostatnia doba zawodów, a my musimy dołowić kolejne karpie, aby mieć pewność drugiego miejsca. O pierwszym nawet nie marzymy, gdyż chłopaki ze stanowiska numer 9 zdeklasowali wszystkich łowiąc ogromne ilości karpi.
Niestety, ostatnia noc mija nam bez brania i do porannego ważenia nie mamy żadnej ryby. Nasze miejsce na podium staje się bardzo niepewne. Zaraz po śniadaniu przerzucamy zestawy i donęcamy łowisko kolejną porcją zanęty. Pozostało tylko czekać na brania…
Kiedy do końca zawodów zostaje nieco ponad 30 minut, mówię do Wojtka - „Kurde, zawsze o tej porze mieliśmy…”, nie skończyłem mówić i w tym momencie Flajzar „zaśpiewał” z całych sił. Wbiegam do wody bez zastanowienia i dość nerwowo holuję rybę. Trzęsą mi się nogi, zresztą Wojtkowi również. Ciśnienie podskakuje do wyższych wartości, a serce bije znacznie szybciej niż zwykle. Po kilku minutach emocjonującego holu Wojtek pewnie podbiera karpia i maksymalnie szczęśliwi przybijamy sobie piątkę. Ryba waży na pewno ponad 10 kilogramów, więc powinniśmy obronić drugie miejsce.
Po kilkunastu minutach po łowisku rozbrzmiewa sygnał oznaczający zakończenie zawodów. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i powoli zaczynamy zwijać sprzęt, aby za godzinę udać się na oficjalne zakończenie i wręczenie nagród. W klasyfikacji generalnej zajmujemy drugie miejsce z wagą złowionych karpi 98,05 kg. Przeskoczyliśmy ekipę z trzeciego miejsca o 3,5 kg. Walka do końca i karp złowiony przez nas na pół godziny przed końcem dał uzyskanie tak wysokiej lokaty. Chłopaki z miejsca pierwszego z łączną wagą złowionych ryb ponad 300 kg zdeklasowali wszystkich, czego im serdecznie gratulujemy.
Wszystkie ryby, które złowiliśmy połakomiły się na pojedynczą kulkę tonącą o smaku KrillBerry. Po raz kolejny ta kulka pokazuje swoją skuteczność. Jednego możecie być pewni - macie KrillBerry, to macie brania i karpie na macie.
Wojtek, dziękuję za super towarzystwo. Choć wspólnie na zawodach byliśmy dopiero pierwszy raz, to rozumieliśmy się bez słów. Krótko mówiąc - współpraca była wzorowa. Super, że udało się wywalczyć drugie miejsce bez zbędnej spinki. Na naszym stanowisku panował rewelacyjny klimat. Życzyłbym wszystkim karpiarzom startującym w zawodach, aby nie spinali za bardzo pośladów, nawet, kiedy w grę wchodzą wysokie lokaty i wartościowe nagrody.
Słowik
Carp-World Team