Tak mogę przytoczyć kolejną zasiadkę, którą mogłem spędzić z kolegami z Bydgoskiego Klubu Karpiowego. Jak co roku spotykamy się razem ze Stefanem, Mariuszem i Tobiaszem na łowisku Rybowo. Jest to miejsce, które darzę sporym sentymentem. Od tego łowiska zaczęła się moja przygoda z BKK. Jak można się domyśleć, po długim zimowym letargu ładujemy tam akumulatory, które zostały spustoszone przez bez brat z naszym hobby. Niektórzy nazywają to integracją, my nazywamy to zasiadką po przerwie zimowej :)
Przy takich wyjazdach ryby schodzą na dalszy plan. Szczególnie, że pogoda nie dopisała. Wiatr zmieniał się kilka razy na dobę. Słońca było jak na lekarstwo, a deszczowa i mglista aura nie napawała optymizmem. Jak to bywa, po rozbiciu obozu przyszedł czas na penetrację łowiska. Niby wszystko o nim wiemy, ale co roku nas zaskakuje. Nauka z zeszłorocznego zakończenia sezonu oraz z tegorocznej zasiadki, uświadomiły mnie w przekonaniu, że ryba może być wszędzie, trzeba ją tylko zwabić.
W tym celu 2 wędki posłałem w trzcinowisko, a trzeci zestaw powędrował na otwartą wodę. Ten jedynak uzbrojony został w pojedynczego Pop up KillKrill i siatkę pva wypełnioną Stick Miksem.
Po obserwacji wody postanowiłem jeden z zestawów odsunąć 4-5m od trzcin. Neutralnie wyważony zestaw delikatnie umieściłem w dość grząskim mule i obsypałem zanętą z drobnego pelletu z Karelowej kuchni, wymieszanego z method miksem KillKrill . Jako, że miał to być wyjazd bez większego napięcia, postanowiłem założyć trwałe kulki, których nie muszę zmieniać zbyt często. Postawiłem na sprawdzone Hard Hookers Devill Krill oraz pop up Ananas .
Wieczór przebiegał w miłej atmosferze, aż do momentu akompaniamentu sygnalizatora. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy zaczął odjeżdżać zestaw ze środka wody. Mozolny sprint do naszego stanowiska i wypłynięcie na wodę. Ryba podążała nam na spotkanie. Energiczne zwijanie kolejnych metrów plecionki przebiegały szybko i dość sprawnie do momentu, kiedy ryba zwolniła z tonu i dosłownie w podbieraku zrezygnowała z wizyty na macie. Rozczarowanie było dość spore. Z analizy zaistniałej sytuacji nic nie wywnioskowałem. Mimo, iż wszystko było przygotowane i wykonane zgodnie z panującymi regułami, ryba po prostu się spięła. Pomimo tego postanowiłem wymienić hak na nowy i posłać zestaw w to samo miejsce.
W nocy kolejne branie z tego samego punktu. Tym starciem wyrównałem stan rywalizacji na 1:1 :)
Tej nocy brania mieli także koledzy, więc nie pospaliśmy za dużo.
Do rana mam jeszcze 2 brania, z czego jedną rybę udaje się doholować do brzegu. Niewielki okaz od razu wraca do swojego świata a ja do ciepłego śpiworka.
Od rana ruch na wodzie jak w McDonaldzie :) Ja także wywożę zestaw z rannego brania. Po śniadanku przyszedł czas na odwiedzenie starych kątów.
Aura przyniosła mgłę i delikatny deszcz. Rozpogodziło się dopiero w południe.
Akurat jedliśmy obiad, kiedy bez żadnego ostrzeżenia zaczęła się rozwijać plecionka z zestawu umieszczonego w mule. Tak jak poprzednicy, karp ruszył w naszym kierunku, ale po chwili zaczął odbijać w prawo. Odległość miedzy nami byłą dość spora, więc na spokojnym dryfie przyciągałem cyprinusa do łodzi. W momencie, kiedy dzielił nas dystans 12-15m sytuacja zaczęła się zmieniać. To karp przejął inicjatywę i zaczął nas przeciągać w każdym kierunku. Przez pewien czas nie można było go zobaczyć, gdyż krążył przy dnie. Nawet po podebraniu nie byłem świadomy masy swojego przeciwnika. Tobiasz oceniał go na 15kg. Podczas przekładania ryby do worka do ważenia faktycznie poczułem jego moc. Karp był słusznych rozmiarów, waga wskazała 18+.
Jak na spokojną zasiadkę, Rybowo po raz kolejny udowodniło, że potrafi zaskoczyć. Po dokładnej analizie fotografii, okazało się, że ta ryba została złowiona przez Tobiasza 2 lata wcześniej i mogła się pochwalić masą 15,5kg. Cieszy fakt, że ryby w tym łowisku mają możliwość rozrostu i udoskonalania swoich kształtów a my mamy możliwość korzystać z sedna naszej pasji.
Ostatnia doba to nieustane opady deszczu. Tylko ciśnienie pozostało niezmienne, co zaowocowało kolejnymi braniami. Co cieszy, łowili wszyscy. W moim przypadku na 12 brań udało się wyholować 9 ryb. Jak na taką aurę to bardzo dobry wynik.
Po raz kolejny sprawdzone przynęty przyniosły dobry wynik. Większość brań miałem na zestaw, w którym jako zanętę wykorzystałem siatkę pva ze Stick Mixem . Jak zwykle, mistrz z Kolina, wypuścił na rynek nowy specyfik, który dzięki mozolnym i długotrwałym testom pozwala mi cieszyć się ze wspólnych zdjęć z mieszkańcami podwodnego świata.
Z karpiowymi pozdrowieniami
Przemysław Badyniak
Carp-World Team