Ten wyjazd był pierwszym naszym kontaktem z zagranicznymi karpiami. Wakacyjną zasiadkę na Węgrzech połączyliśmy z urlopem i jak to w czasie wakacji bywa - pojechaliśmy całą rodzinką. Warunki na łowisku są do tego doskonałe, bowiem do dyspozycji był wygodny domek z zapleczem i świetna infrastruktura łowiska. Za plecami mieliśmy zakład zajmujący się zbiorem jabłek, który nam trochę szumiał, ale dało się to znieść.
Sporo czasu spędziłem na szukaniu i czytaniu wszelkich relacji z tej wody, którymi podzielili się w Internecie nasi rodacy. Poczytać było dobrze, ale trudniej wyciągnąć z nich jakiś jeden jakiś klucz na tą wodę, czyli jak się przygotować, aby skutecznie przechytrzyć miśki.
Suma summarum zdecydowałem się korzystać wyłącznie z kulek i pelletu. Ponieważ w łowisku pływa ogromna ilość leszczy, ziarna zostawiłem w domu.
Mając do dyspozycji trzy wędki, łowiłem na kulki KillKrill, Krill Berry oraz Gigantica.
Jednodniowym incydentem było łowienie na stare, bo z 2015 r. kuleczki Extasy znalezione na dnie torby. Teraz, gdy po powrocie spoglądam w codzienne zapiski, okazało się, że na zestaw z dwóch 18mm Extasy, twardych jak kamień, złowiłem największe ryby. Od razu mam przed oczyma klientów, którzy na targach kręcą nosem, kupując w lutym kulki z produkcji listopadowej... :)
Krzysiek podczas tej tygodniowej zasiadki upodobał sobie Scopex&Squid i jemu poświęcił wszystkie trzy zestawy. To się nazywa zaufanie do przynęty!
Z uwagi na wodę o temperaturze 26 stopni, kulki do nęcenia dopalaliśmy boosterami.
Oprócz jednego, dość wietrznego dnia, mieliśmy wyśmienitą pogodę, podczas której słupek termometru nie schodził poniżej 30 stopni.
Gdyby zebrać te dane razem, czyli bardzo ciepła woda, upały i głębokości na naszym stanowisku nieprzekraczająca 150cm, można by powiedzieć - tośmy połowili…
Trzeba jednak pamiętać, że takie warunki występują tam przez większość okresu letniego, zatem nie można się zrażać. Ryby dopisywał i w dzień i w nocy. Dokuczliwe potrafią być leszcze i sumiki karłowate. Z tymi drugimi gospodarz łowiska walczy. W akwenie jest też sporo raków, które gdy upodobają sobie przynętę – obrabiają ją w kostkę. Kto się z tym spotkał, wie, o czym piszę i jak to potrafi być irytujące. W naszym przypadku obrabiał Krill Berrego i KillKrill. Świetnym sposobem na te darmozjady były kulki Criticals, zamiast tonących. Doszedłem do wniosku, że chyba ciężko im tego typu zbalansowaną kulę chwycić i obskrobać. Mniejsza o to – sprawdzało się i to jest najważniejsze.
Nie ma tutaj sensu opisywać każdej złowionej ryby, bo i tak nikt tego nie przeczyta, ale podsumowując mieliśmy na macie 68 ryb o wadze od 9 do 19,10 kg. Zdecydowana większość złowionych karpi oscylowała w granicach 12-13 kg.
Największy mój karpiszon ważył 16,86, a Krzyśka 19,10kg, który był jego nowym rekordem życiowym. Powoli mnie dogania, ale potem już tak łatwo nie będzie :)
Zapraszam do galerii wybranych rybek, złowionych na Nagykallo.
Pozdrawiam
Marcin Turko - Carp-World Team