W końcu nadeszła prawdziwa zima , temperatura spada w nocy do - 13 C , postanowiliśmy że to idealny czas aby rozpocząć sezon i wybrać się na krótką zasiadkę ( 5 h ) nad zbiornik elektrowni Rybnik , gdzie zakończyliśmy sezon.
W tym sezonie postanowiliśmy że wybieramy produkty z najwyższej półki i będziemy łowić na DT - Dave'a Thorpe o produktach tej firmy dowiedzieliśmy się czytając angielskiego CarpTalk .
Zaopatrzeni w nowości pojawiamy się na Rybniku, różnica temperatury wody do temperatury powierza sprawia, że nad taflą wody unosi się gęsta mgła, która nie pozwala na wywózkę. W takich chwilach z pewnością przydałby się dobry GPS w łódce. Zrezygnowani chcemy wrócić do domu, sprawdzając w drodze powrotnej jeszcze jedno miejsce na zalewie gdzie można spędzić 5-godzinną zasiadkę w temperaturze GRUBO poniżej 0 C. Przyjeżdzamy na "płyty" , okazuje się że w tej części zbiornika mgła nie jest tak gęsta i bez problemu damy rade powywozić naszą łódką zestawy na odległość ok. 150 m. Rozpakowujemy sprzęt i udajemy się w stronę gdzie będziemy wędkować.
W tym dniu postanowiłem , że na moich zestawach wylądują kulki o smaku słodkim, a mój tata będzie łowił na przełamańce smierdziela z owocem. Wybrałem Green Beast oraz Strawbery Nectar + Ananas. Na Rybniku warto unieść zestaw na długość włosa ( przynajmniej jeden ) wtedy mamy pewność, że nie zapadnie się w muł, przed wyjazdem zrobiłem kilka zdjęć aby pokazać jak mają unosić się kulki.
Na " płytach " zupełna cisza nikt z tej strony nie poluje na miśki, zestawy lądują na odległość do 150 m. Do łódki zapakowaliśmy kukurydzę i garść kulek ( na moich zestawach Strawbery Nectar a Ojciec nięci Squidem ) + kilka ziarenek pelletu z dodatkiem betainy. Zestawy w wodzie a my udajemy się do samochodu stojącego 40 m od wędzisk, aby się ogrzać i napić ciepłej herbaty.
Siedząc i popijacąc herbatę patrzymy na panujące warunki nad wodą i zastanawiamy się czy my jesteśmy NORMALNI? To co nas " pcha " na każdy wyjazd to nie możliwość złapania jak największego karpia, ale chęć pokonania natury i zmierzenia się z nią ! przy - 12 C a odszuwalna z pewnością znacznie niższa, zamarazją przelotki, kukurydza którą sypaliśmy na wywózkę zamarzała tuż po wsypaniu do łódki, wszytkie dipy które chcieliśmy użyć do podrasowania przynęt zrobiły się na gęstą galaretę w sekundę. Ale nie damy się zimie pokonać, bo nasza CHOROBA nie zna granic ! :) .Po godzinie delikatne piszczenie sygnalizatora u Taty , ale nikt nie ma zamiaru wychodzić z ciepłego auta aby sprawdzić 2-3 pisknięcia sygnalizatora. O godzinie 20:00 moja centralka zaczyna pięknie grać, szybki bieg na dystansie 40 m i zacinam. Jest ! pierwszy w tym roku przy tak wielkim mrozie, w zupełnej ciszy, gdzie obok nikt nie łowi nie ma oznak zycia. Ja mam w końcu swoją pierwszą w tym roku, niewielka ale zawsze cieszy szczególnie, że przyjechaliśmy tylko na 5 godzin spróbować swoich sił i przetestować tak bardzo zachwalanego Green Beast'a w Angli na zimną wodę, wybór przynęty okazał się strzałem w dzisiątkę = 10,1 kg !
Mała sesja, ważenie i sazan wraca do wody. Polewając karpia do zdjęcia można zauwazyć jak szybko zaczęła marznąć mu tylnia płetwa. Jest godzina 21:15 i postanawiamy, że zbieramy się do domu bo temperatura nad wodą spadła do - 15 C . Dochodzę do mojego rod-poda i nagle OGROMNY odjazd na kołowrotku. W pierwszej chwili pomyślałem, że to sum, który zwiał nam na zakończenie sezonu tuż przy brzegu, ale w trakcie holu który trwał 20 min ojciec mówi że nie wierzy aby sum zaatakował na słodką kulkę. Miał rację przy brzegu pokazała nam się ogromna tołpyga, bardzo waleczna, która ogrzała mój organizm przez te 20 min holu. Doskonały przyłów jak na rozpoczęcie sezonu ponieważ "silver carp" miał 26,8 kg ! Oczywiście po zrobieniu kilku zdjęć ryba wraca do wody ! A my ucieszeni z pełnego emocji wyjazdu pakujemy sprzęt i wracamy do domu. Do zobaczenia nad wodą .
CARP TEAM BRC