Technika idzie do przodu w zastraszającym tempie, coraz więcej przedmiotów naszpikowane jest elektroniką, wszystko to w celu ułatwienia codziennych czynności. Postęp ten nie ominął takiej dziedziny jak wędkarstwo, szczególnie mowa o szybko rozwijającym się w Polsce karpiarstwie. Rynek został zaatakowany elektronicznymi sygnalizatorami, czujnikami ruchu a także zdalnie sterowanymi łódkami do wywozu zanęty. Ostatnie z nich zrewolucjonizowały sposób położenia zestawów oraz nęcenie w miejscach niedostępnych przy połowach z „rzutu”. Aktualnie na światowym rynku mamy spory wybór łódek zdalnie sterowanych, niektóre z nich są już wyposażone w echosondy i nadajniki GPS. Jedną z nich jest dostępna w sieci sklepów Raven Fishing – Prisma.
Będąc na jednej z podwarszawskich żwirowni miałem okazję przetestować łódkę, a szczególnie przyjrzeć się wskazaniom echosondy, na której to skupiłem większość uwagi. Łowisko charakteryzuje szybka zmiana głębokości, z dołka w ciągu paru sekund robi się płytsza półka, żeby po chwili znowu wrócić na wcześniejszą większą głębokość. Dzięki wskazaniom Prismy mogłem położyć zestawy w miejscach odwiedzanych przez ryby, mianowicie szukałem łagodniejszych spadków lub górek. Strzałem w dziesiątkę, okazał się stok na głębokości około 1,5m, usytuowany dosłownie 1-2m od drugiego brzegu łowiska. Kawałeczek dalej echosonda wskazywała już mocniejszy spadek do aż 4m.
Wywózki zestawu oraz zanęty z mało znanym na tej wodzie orzechem tygrysim, skutkowały często braniem po paru minutach od położenia zestawu na dnie. Łowienie z rzutu w tej sytuacji wymagałoby dużej celności, oraz pieszych wycieczek na drugi brzeg w celu zanęcenia stanowiska. Oczywiście wszystko to musiałoby być poprzedzone czasochłonnym markerowaniem wody, w celu ustalenia gdzie jest jaka głębokość i gdzie warto wytypować swoje miejsce łowienia. Gdy brania ustały, echosonda pomagała wyszukać inne ciekawe miejsca na położenie zestawów. Dzięki temu miałem okazję w miarę dokładnie poznać strukturę dna na łowisku, a także obserwować jak przesuwają się żerujące ryby.
Teraz trochę istotnych danych technicznych dotyczących samej łódeczki. Prisma wyposażona jest w parę silników z zabudowanymi śrubami, które pozwalają pływać na wodach zarośniętych. Dwie pojemne komory, zamykane na elektromagnesy pozwala wywieźć naraz około 3 kg zanęty. Łódka posiada dwa haczyki, służące do podczepiania zestawów końcowych, co pozwala na wywożenie kompletu dwóch wędek jednocześnie. Białe diody z przodu, oraz niebieskie z tyłu, ułatwiają sterowanie podczas nocnych zasiadek. Jednak najważniejszym atutem Prismy jest echosonda i nadajnik GPS. Wszystkie wskazania tych urządzeń umieszczone są na wyświetlaczu pilota, tuż obok joysticka sterującego. Takie rozwiązanie czyni obsługę łódki bardzo prostym.
Podczas pracy Prismy, mamy podgląd na głębokość wody oraz jej temperaturę przy powierzchni, strukturę dna, czas pływania oraz dzięki nadajnikowi GPS, widzimy na jaką odległość łódka oddaliła się od naszego stanowiska. Dodatkowo w pamięci urządzenia możemy zapisać 8 punktów, między którymi Prisma może się poruszać automatycznie. Funkcja szczególnie przydatna podczas nocnego wywożenia, lub łowienia na dużej odległości. Jeżeli wędkujemy na wodach mniejszych, możemy wyłączyć nadajnik GPS tak jak to uczyniłem wędkując na tej małej żwirowni. Skutkuje to mniejszych zużyciem akumulatorów i dłuższym pływaniem bez ładowania. Oczywiście można od razu kupić Prisme bez echosondy, lub bez modułu GPS, każdy znajdzie coś dla siebie. Zasięg łódki podany przez producenta to 500m, nie mieliśmy niestety okazji sprawdzić takiej odległości, jednak 300m zaliczyliśmy bez problemu. Zakup zdalnie sterowanej łódki to zawsze jest większy wydatek, warto przemyśleć, czy nie lepiej od razu wziąć czegoś z echosondą i GPSem, od siebie śmiało polecam Prisme.
Pozdrawiam, Wojtek Młynarczyk.