Łowisko Bączek jest starym zbiornikiem pożwirowym. Powierzchnia tej urokliwej wody wynosi ok 1,7 ha a głębokość waha się od licznych płycizn 0,5 do 1 m głębokości, po dołki sięgające 4 metrów. Kształt bardzo nieregularny, brzegi w większości zbiornika porasta trzcina i tatarak . Strona niedostępna do wędkowania to przeważnie tzw. skarpa którą porastają drzewa i niskie krzewy. Na obecną chwilę wyznaczonych i udostępnionych do wędkowania jest 10 stanowisk, które mieszczą się tylko na jednym brzegu- typowe angielskie łowisko. Na każdym stanowisku jest miejsce na rozbicie namiotu oraz pozostałego, jakże potrzebnego sprzętu.
Pierwszą zasiadkę na Bączku zacząłem stosunkowo późno, bo 24 sierpnia, wcześniej szukałem "szczęścia" na wodach PZW z marnym rezultatem. Nad wodę przyjechałem około godz. 16.00, na st. nr 1 -szybkie rozłożenie mojego brolly, wędzisk oraz przygotowanie zestawów i zanęty zajęło mi około 45 min. Moje zasiadki trwają krótko bo przeważnie nie całą dobę, dlatego też moja zanęta musi działać 'piorunująco" szybko. Na jeden zestaw poszło około 30 pokruszonych kulasów zrobionych z miksu korzennego FB, garść całych kulek, garść konopi, dwie garście ugotowanej kuku. Do wszystkiego dosypałem zanęty sypkiej i dolałem boostera truskawkowego. Na włos założyłem trzy ziarenka ugotowanej kuku a wszystko podwiesiłem pływającą kukurydzą. Zestaw na chwile powędrował do buteleczki z boosterem truskawkowym. Po paru minutach, czas na zarzucenie pierwszego zestawu. Pierwszy wybór miejscówki padł na krzak na prawym brzegu i właśnie tam na głębokość około 60 cm wylądowała przynęta.
Na drugim włosie założyłem kuleczkę tonącą Hardcore firmy Fantazy Baits i zanęciłem garścią tych samych kuleczek oraz konopią i drobnym granulatem rybnym. Zestaw powędrował praktycznie w sam narożnik łowiska na głębokość około 3 m. Aby zanęcić swoje miejscówki wybrałem jedną z najcichszych metod a mianowicie wziąłem wiaderko z przygotowaną zanętą i cichutko poszedłem na przeciwległy brzeg, wrzucić do wody moje wypociny. Nadszedł czas na otwarcie upragnionego browarka, pssst. W między czasie przyjechał właściciel Bączka- Hubert, aż tu podczas naszej rozmowy rozległ się pisk mojej sygnałki. Swinger powędrował pod kij i nagle się opuścił. Podbiegłem do prawej wędki, (zestaw spod krzaka na kuku) i delikatnie zaciąłem a tu żadnego oporu, podciągnąłem parę obrotów kręciołem i zacinam jeszcze raz. Jest!!! Czuję rybkę na kiju, to musi być on- kolega Azjata. Po prostu książkowe branie amura. Po krótkim holu i pomocy kolegi Imbira ze stanowiska obok rybka ląduje w podbieraku a później na macie. Szybkie ważenie, waga wskazuje 5 kg. Nieduży a cieszy, po dwóch godzinach pierwsza rybka, myślę sobie jest dobrze!!!
Szybkie ogarnięcie zestawu, na włos poszło to samo, do nęcenie miejscówki i oczekiwanie na następny odjazd. W nocy nie działo się nic szczególnego oprócz tego , że miałem delikatne pik na lewej wędce z narożnika, które postanowiłem zaciąć. No ale ryba okazała się sprytniejsza. Szybka wymiana kuleczki i zarzucenie zestawu, ale nie wszystko poszło po mojej myśli. Nie słyszałem wpadającego ciężarka do wody, tylko głuchy dźwięk. Niestety w nocy takie rzeczy się zdarzają, zwłaszcza,że łowi się praktycznie przy prawym brzegu. Dzięki pomocy kolegi ze st. Nr 5 szybko znalazłem wbity na 10 cm ciężarek w ziemię, pomyliłem sie zaledwie o dwa metry. Dzięki Roman!!! Następny rzut był już udany. Do rana już nic się nie dzieje. Wybija godz. 9.30, zacząłem się powoli pakować, aż tu nagle znowu na prawym zestawie rozbrzmiewa cudowny dźwięk sygnalizatora. Sytuacja się powtarza, identyczne branie z tą tylko różnicą, że amur na tej płytkiej wodzie wystrzelił jak torpeda w powietrze razem z moim zestawem. Widok wspaniały, rybka stawia większy opór niż poprzednia, więc pewnie jest większa. Od razu wybiera żyłkę z kołowrotka i ląduje na środku zbiornika, na głębszej wodzie. Po nieco dłuższym holu niż poprzednio i paru ładnych odjazdach, rybka ląduje na macie. Tu znowu chce podziękować Imbirowi za pomoc w podebraniu rybki i sesji fotograficznej. Po ważeniu, waga wskazała 8 kg, amur wraca po dezynfekcji rany do wody.
Z wielkim bólem po wpuszczeniu ryby do łowiska, zakończyłem zwijanie całego sprzętu i pojechałem do domu. Zasiadkę która trwała 16 godzin zaliczam do udanych.
Moją drugą przygodę z tą wodą w tym sezonie rozpocząłem w sobotę po pracy- 9 września. Wcześniej dzwoniąc do Huberta zarezerwowałem stanowisko nr 10- ostatnie wolne. Na stanowisku tym jest niesamowity spokój i cisza, (ponieważ znajduję się w samym końcu zbiornika oddalonego od zgiełku innych stanowisk,) która przydaje się po całym tygodniu pracy. Jak zwykle wytypowałem dwie miejscówki na moje zestawy. Pierwszy powędrował pod grążele około 3 metry od drugiego brzegu, a na włosie 3 ziarenka ugotowanej kukurydzy podwieszone pływającą kuku. Sprawdzona kombinacja z poprzedniej wizyty na Bączku. Z zanętą też nie kombinowałem, bo po co, jeżeli się sprawdziła poprzednio. Jedynym odstępstwem było dolanie zagęszczonego mleka z puszki, ponieważ po wrzuceniu zanęty do wody robi się niesamowita chmura smakowo- zapachowa, wabiąca ryby. A w moim przypadku chodzi o czas bo na zasiadkę przeznaczyłem znów około 16 godzin. Drugi zestaw powędrował pod gałęzie drzewa, które zagłębiły się w lustrze wody po lewej stronie. Na włos znowu Hardcore FB a do wody parę całych i pokruszonych kulek o tym samym smaku, garść konopi i granulatu. Po zarzuceniu zestawów, udałem się znów z przygotowaną zanętą na drugi brzeg. Stanąłem na skarpie i zacząłem po cichutku wrzucać jedzonko do wody. Nagle rozległ się dźwięk mojego sygnalizatora, osłupiałem, gdyż łowiłem na sztywno bez wolnego biegu. A żeby ryby nie parkowały w trzcinach. Musielibyście mnie widzieć jak darłem chińskie sandały do wędek, zadyszany dobiegłem do statywu. Jedna wędka spadła z tripoda , myślę-pewnie na tą było branie, zacinam kręcę kręciołem i nic. Biorę drugą, wybieram luz, czuję opór -jest siedzi. Po krótkim holu podbieram rybę. W podbieraku ukazuje się piękny karpik, który mógł mi narobić nie lada problemu, gdybym nurkował po którąś z wędek do wody. Waga wskazała 4,5kg. Branie nastąpiło zaledwie parę minut po zarzuceniu zestawu, myślę sobie jest pięknie.
I tu chciałbym podziękować chłopakom z Inowrocławia ze st. nr 9 za zrobienie fotki.
Po zarzuceniu zestawu pod grążele dokończyłem rozkładanie mojego karpiowego sprzętu. Wieczorem poszedłem do chłopaków z dziewiątki na integracyjnego grilla, których serdecznie pozdrawiam. Po przyjściu położyłem się spać. W nocy kompletna cisza ani ja, ani chłopaki obok nie mieliśmy brania. Aż około dziewiątej na zestawie spod drzewa pisk sygnałki. Krótki hol i ryba ląduje na macie. Na kulkę tonącą Hardcore FB połakomił się malutki amur którego nawet nie ważyłem. Po krótkiej sesji z samowyzwalacza rybka wraca do wody.
Po około dwóch godzinach od ostatniego brania, zwinąłem sprzęt i wróciłem do domu pokazać zdjęcia złapanych rybek mojej żonie Gosi i czteroletniej córeczce Marysi .
P.S- Z niecierpliwością czekam na kolejną zasiadkę.