Jest 15 listopad wstaję o godzinie 4 40, tak jak codziennie. Szybkie śniadanko, herbatka i jadę do pracy. W drodze łapie mnie niedosyt moją końcówką sezonu. Konkretnie to brakiem wyników. Choć myślałem że sezon już mam zakończony postanawiam, że po pracy jadę na karpie. Nakręcam się niesamowicie i zamiast o godzinie 6 myśleć o pracy to myślę o strategii jaką obrać na zbliżającą się zasiadkę. Każdy z nas pewnie zna to uczucie, burza mózgu, jakie przynęty wybrać, jak nęcić???Kiedy dochodzi godzina 8 wykonuję telefony do znajomych i szukam chętnych na wypad. Od pierwszego słyszę, że jestem szalony bo już kilka razy wcześniej mówiłem mu, że jedziemy ostatni raz a jednak długo nie wytrzymałem(taka moja natura, że wekend bez karpi to nie wekend), jednak sam też mówi, że z chęcią pojedzie, ale tylko na jedną nockę. Drugi znajomy też chętny, tylko jeden się wykrusza z przyczyn niezależnych od siebie. Aby dopiąć formalności związanych z wyjazdem zostaje ostatnia rzecz-poinformować żonę, która weekend wcześniej usłyszała ode mnie, że mam zakończenie sezonu...Jednak mimo moich małych obaw żona nie ma żadnych obiekcji (dzięki żonka).
W końcu wybija godzina 14 i jest koniec pracy. Szybko pędzę do domu i szykuję się na wyjazd. Około godziny 16 jestem już gotowy. Jako że jedziemy na dosłownie 20 godzin postanawiam klamoty ograniczyć do minimum. Ani ja ani kumple nie zabieramy namiotów oraz łóżek. Nockę spędzimy w autach gdyż dojazd jest możliwy pod same stanowisko. Łowiskiem jest żwirownia w niedalekiej odległości od naszego miejsca zamieszkania. Nad wodą ja melduję się jako pierwszy, w trakcie rozkładania sprzętu dojeżdża drugi kumpel i także zaczyna rozładunek. Jeden zestaw kładę w dołku, który ma około 3 metry głębokości, na włosie znajduje się pellet 20 mm o smaku halibuta, a miejsce to zasypuję dwoma garściami różnej wielkości granulatów o tym samym smaku. Drugi wyrzucony jest na głębokość 1,5 metra jako przynęta kulka tonąca czarna porzeczka-ryba moczona trzykrotnie w dipie proszkowym, wszystko z firmy Carp Gravity. Najgorzej jest z trzecim zestawem gdyż miejscówką jest nieduża zatoka, w której są powalone drzewa oraz krzaki. Nie jest za głęboka ale przed samym wpływem do niej jest głębszy dołek i tam muszę trafić z rzutu. Czynność ta udaje mi się bezbłędnie, z czego jestem bardzo zadowolony. Na włosie znajduje się kulka 4D Arctic Krill także firmy Carp Gravity. Kiedy wędka zostaje umiejscowiona na podpórkach idę pod przeciwległy brzeg i obsypuję zatokę oraz "mój dołek" pelletami Arctic Krill w rozmiarach 6,12 i 20 mm wymieszanymi z tuńczykiem z puszki w oleju.
Około 19 dojeżdża trzeci znajomy. Wieczór spędzamy na rozmowach o właśnie mijającym sezonie oraz delektujemy się herbatą z imbirem i procentową wkładką. O godzinie 20 45 zasiadamy przed laptopem i oglądamy mecz Polska-Słowacja. Niestety jedyne co można powiedzieć o tym meczu to- Nawałka na całej linii. Na wodzie nic się nie dzieje, żadnych oznak ryb, więc postanawiamy rozejść się do aut aby trochę przymknąć oko.
Powyżej listopadowa chłodna noc.
O godzinie 4 40 słyszę melodię więc bez zastanowienia wybiegam z auta, ale kiedy zbliżam się do wędek widzę że nic się nie dzieje, nic nie świeci, centralka na szyi także milczy. Okazuje się że to cykliczny alarm w telefonie, który zapomniałem wyłączyć na weekend. Śmiechu miałem co nie miara. Wracam do auta i próbuję zasnąć choć nie przychodzi mi to łatwo bo cały czas chce mi się śmiać z zaistniałej sytuacji. Dobrze, że kumple tego nie widzieli bo chyba padliby ze śmiechu. W końcu zasypiam. Kilka minut po godzinie 7 30 nagle budzi mnie pisk centralki, szybko wybiegam i lekko docinam rybę. Czuję, że karp nie jest mały, ale holuję go z dużym spokojem. Walka trwa około 10 min i już widzę mojego karpia przy brzegu, jest naprawdę duży. Chcę go podebrać ale widzę że nie mamy rozłożonego podbieraka. Krzyczę do kolegów, ale oni niestety nie słyszą i smacznie śpią w drugim samochodzie. Decyduję się na dość ryzykowne posunięcie , ale trudno innego wyjścia nie ma. Odkładam wędkę na podpórki, włączam wolny biegam i co sił w nogach bięgnę obudzić chłopaków. Trwa to dosłownie kilka sekund i już z powrotem holuję karpia z dużą ulgą. W międzyczasie Pietras rozkłada podbierak i podbiera mi rybę. Kiedy kładziemy karpia na macie widzimy jego naprawdę spore rozmiary. Po odjęciu maty waga wskazuje 13,05 kg. Krótka sesja zdjęciowa, odkażenie rany i misiek wraca z powrotem do swojego królestwa.
Jestem bardzo zadowolony z tak pięknej ryby na zakończenie sezonu. Przynętą, na którą połakomił się karp jest kulka Arctic Krill 4D.
Zestaw wyrzucam ponownie w to samo miejsce, ale do końca wyjazdu już nic się nie dzieje. Moi kompani musieli wracać niestety do domu o kiju. Mimo wszystko dzięki chłopaki za ten nieplanowany i spontaniczny wypad. Oby w przyszłym roku takich wyjazdów i ryb było jak najwięcej. Czego życzę kumplom i wszystkim czytelnikom.