Od ostatniego wyjazdu minęło już sporo czasu. Czasu, który upłynął na przygotowaniu kolejnej zasiadki oraz rozmyślaniu o taktyce nęcenia. Krótko po Świętach Wielkanocnych, czas po pracy przeznaczyłem na przygotowania do zasiadki. Zacząłem od kiełbasek PVA wypełnionych peletem BaitZone Bloodworm oraz pokruszonymi kulkami, które wcześniej wykonałem z miksu Richworth Ultra-Plex. Nad wodą meldujemy się ok. godz. 10.00. Tradycyjnie przygotowanie zestawów i rozbicie obozowiska pochłania dwie godziny, przy okazji rozmawiamy o taktyce oraz typujemy miejsca do położenia zestawów. Już wcześniej wstępnie wytypowałem dwa miejsca, które w ubiegłym roku dały przyzwoite rezultaty. Pogoda jest bardzo kapryśna, deszcz pada z małymi przerwami, temperatura powietrza ok. 17*C, ciśnienie 1009 hPa, niebo przykrywają gęste chmury. Nie martwi mnie to, ponieważ w poprzednich sezonach najlepsze wyniki miałem podczas podobnej pogody.
Po wytypowaniu miejscówek rozpocząłem przygotowanie zestawów końcowych.
Na pierwszy pójdzie popek Richworth „Ultra-Plex” (14 mm), który podczas ostatniej zasiadki doskonale się sprawdził. Z zestawem do wody trafia ok. 15 - 20 kulek wykonanych z miksu Richworth (część kulek miała bliskie spotkanie z kutterem Kordy) oraz siateczka PVA z peletem BaitZone Bloodworm, którą zaczepiam za haczyk.
Drugi zestaw to kulka Richworth o smaku „Strawberry Jam” (20 mm). Nigdy wcześniej w kwietniu nie decydowałem się na słodkie smaki, pozostawiając je na sezon letni. Z zestawem do wody trafia 15 – 20 kulek o smaku truskawki.
Po wywózce kobrą donęcam każdą z miejscówek ok. 5 kulkami. Uważam, że wpadające do wody kulki mogą wywoływać ciekawość u karpi, a z pewnością ich nie płoszą. Zbliża się godz. 13 i zaczyna coraz silniej padać deszcz, siedzimy w namiocie pijąc ciepłą kawę i oczekując na odjazd...
Ok. 15.30 na zestawie z popkiem następuje pierwsze branie, a właściwie jest to ekspres, który wyrywa mnie z drzemki. Wybiegam z namiotu i widzę hanger przyklejony do kija, a long cast oddaje żyłkę w zawrotnym tempie. Podczas holu pomyślałem, że popek Ultra Plex znowu wykonał robotę... Na macie ląduje piękny misiek o wadze 11,40 kg. Zasiadka rozpoczęta... dopiero teraz zauważyłem, że już nie pada...
Po krótkiej sesji misiek w dobrej kondycji wraca do wody. Staram się unikać przechowywania karpi w worku, nawet wówczas gdy zdjęcia muszę wykonać w nocy i wiem, że ich jakość nie będzie najlepsza. Identyczny zestaw trafia ponownie w to samo miejsce. Postanawiam, że każde branie i ewentualny misiek na macie będzie odnotowany w kajecie wraz z wagą, aby później móc rzetelnie opisać zasiadkę.
Po godzinie od pierwszego brania jest kolejny odjazd, tym razem na zestawie „truskawkowym”. Na macie melduje się misiek o wadze 7,9 kg.
"Dżemowo - truskawkowe ryzyko” przyniosło efekt i do wody ponownie wraca „Strawberry Jam”.
Podczas przygotowania kolacji następuje kolejne branie na popka. Tym razem ryba walczy bardzo mocno, co chwila wybierając z młynka żyłkę i murując do dna. Dopiero w odległości ok. 5 metrów od brzegu pojawia się „na górze” i wyraźnie słabnie. Szybkie podebranie i jest mój. Waga wskazuje 12,20 kg, w obecnym sezonie to jak na razie największy złowiony przeze mnie misiek.
Ponownie ten sam zestaw wraca do wody... Kobrą delikatnie donęcam okolice miejscówek. Na przemian deszcz pada mocniej, aby za chwilę całkowicie ustać i znowu „pompa”. Przed wyjazdem sprawdzałem pogodę i dopiero w niedzielę możliwa jest nieznaczna poprawa pogody, więc mam przed sobą dwa dni z deszczem. Pogoda sprzyja odpoczynkowi w namiocie i postanawiam bliżej zaprzyjaźnić się z łóżkiem. Nie zdążyłem zapiąć śpiwora, gdy usłyszałem dźwięk centralki... biegnąc do brania zapalam czołówkę i już po chwili holuję kolejnego miśka, który połakomił się na truskawkowy dżem. Misiek ląduje w podbieraku, gdy na drugim kiju następuje branie. Już podczas holu wyczuwam, że karpik nie jest duży. Pierwszy waży 7,8 kg, natomiast pełnołuski 5,9 kg.
Ponieważ do testowania pozostały jeszcze inne smaki podejmuję decyzję, aby zestaw z popkiem Ultra-Plex zmienić na Crab&Mussel. Popek Richworth sprawdził się doskonale podczas pierwszej marcowej zasiadki i dziś w ciągu pierwszego dnia potwierdził swoją klasę. Niestety nie mogę na niego łowić cały czas, więc wybór padł na C&M. Do modelu wsypuję 10 kulek C&M, 5 zrobionych z miksu oraz siatka PVA z peletem. Drugi zestaw pozostaje bez zmian. Kładąc się mam nadzieję na choćby krótką drzemkę. Ze snu ponownie wyrywa mnie dźwięk centralki i już po chwili holuję kolejnego miśka, który zasmakował w truskawce. Sesja zdjęciowa przebiega w całkowitych ciemnościach, waga wskazuje 9,4 kg.
Do rana nie odnotowałem żadnego brania. O godz. 5.00 pobudka i kobrą donęcam miejscówki. Po godz. 6.00 jest pierwsze branie na Crab&Mussel i na macie ląduje kolejny misiek o wadze 7 kg.
Standardowo wywózka i donęcam miejscówkę kobrą. Pogoda wyraźnie poprawiła się, nie pada i wieje lekki wiatr. Kolejne branie na „truskawkowy zestaw” następuje krótko przed godz. 8. Hol przebiega bardzo spokojnie i karpik ląduje w podbieraku. Waga wskazuje 7,2 kg.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony wynikami tej zasiadki. Jest sobotni poranek, a już udało się wyholować 8 karpi. Do niedzielnego wieczora pozostało jeszcze sporo czasu. Niestety to co wydarzyło się później można ująć w jednym słowie: „NIC”. Przestało padać, wyraźnie rozpogodziło się, ale zaczął wiać silniejszy wiatr i zrobiło się nieco chłodniej. Wieczorem wytypowałem dwie inne miejscówki, mając na uwadze kierunek wiatru i głębokość. Niestety nie dało to żadnego rezultatu. Zasiadka została zakończona w niedzielny wieczór.
Po raz kolejny popki Richworth „Ultra-Plex” sprawdziły się bardzo dobrze i pozwoliły na spotkanie z miśkami, w tym największym zasiadki. Również C&M oraz Strawberry Jam okazały się skuteczne. Z pewnością nie bez znaczenia było nęcenie kulkami wykonanymi z miksu Richwortha oraz właściwie wytypowana miejscówka i odpowiednio dobrana taktyka nęcenia. Podsumowując na matę udało się skutecznie zaprosić osiem karpi, w tym trzy na popka Ultra-Plex, cztery na Strawberry Jam oraz jeden na Crab&Mussel.
Po świetnym początku zasiadki, ponad doba bez pika, to kolejna lekcja pokory, którą odebrałem. Pokazała mi jak bardzo miśki potrafią być nieprzewidywalne, jak dużo jeszcze nauki przed mną, a przede wszystkim jak bardzo pasjonujące jest to hobby. Wracając do domu w myślach układałem kolejny plan zasiadki. Zasiadki, w której główną rolę będą odgrywać „słodkie smaki” Richwortha.
Połamania wędek.
Piotr Przybyłek